
Pomoc po wypadku. Help after accident
Donation protected
On August 31st, like every weekend, my friend called me: “Shall we go for a ride around the block?” – on our motorcycles. Without hesitation, I said yes. It was supposed to be just another casual ride. Around 5 PM, we set off toward Shear Water Lake. Ten minutes later, everything changed.
On B3092, a woman in a black Mini failed to give way and turned right directly in front of me. I had no chance to react. In an instant, my life was shattered. I found myself on the brink of life and death. In that moment, I saw my mother, who had passed away 10 years ago. She looked at me with love and said, “You still have so much to do on Earth. Your daughter needs you; you have to raise her.” Together with Jesus, they decided it wasn’t my time yet. They made the choice to send me back.


Over three weeks later, I woke up in Southampton Hospital. What I heard was devastating: a broken spine, both arms shattered, shoulders, shoulder blades, ribs, bruised lungs, and my right leg in the worst condition – 15 cm of my femur was missing. Doctors suggested amputation. I refused. I chose to fight.
It’s been four months since that day. I’ve already undergone 9 surgeries, and I know there are more to come. My right arm still requires another operation. Every day is a battle – against pain, fear, and uncertainty. But the most important thing that keeps me going is the thought of returning home to my little daughter.
To make that happen, I need extensive and costly rehabilitation. Even when I finally return, I’ll still require professional care. On top of that, I’m facing another nightmare: the possibility of losing my home. I’m unable to work – and I know I won’t be able to for many months. Every day is not just a fight for my health but also for a roof over my and my daughter’s heads.
That’s why I’m reaching out for help. Support to cover the costs of rehabilitation, living expenses, and my mortgage would mean the world to me and my family. This journey is one of the toughest I’ve ever faced, but I’m determined to recover and create a safe, stable future for myself and my daughter. Every bit of support, no matter how small, brings me one step closer to that goal. Your kindness and generosity will make a real difference in my fight to get back on my feet. Thank you from the bottom of my heart.

31 sierpnia, jak co weekend, zadzwonił do mnie kolega: „Robimy rundkę wokół komina?” – na motocyklach. Bez wahania się zgodziłem. To miała być zwykła, spokojna przejażdżka. Około godziny 17 wyruszyliśmy w stronę Shear Water Lake. Dziesięć minut później wszystko się zmieniło.
Na drodze B3092 kobieta w czarnym Mini nie ustąpiła mi pierwszeństwa i skręciła w prawo tuż przede mną. Nie miałem szans na reakcję. W jednej chwili moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Znalazłem się na granicy życia i śmierci. W tym momencie zobaczyłem moją mamę, która odeszła 10 lat temu. Spojrzała na mnie z miłością i powiedziała: „Masz jeszcze wiele do zrobienia na ziemi. Twoja córka Cię potrzebuje; musisz ją wychować.” W porozumieniu z Jezusem podjęli decyzję, że to jeszcze nie mój czas. Zdecydowali, że odeślą mnie z powrotem.
Ponad trzy tygodnie później obudziłem się w szpitalu w Southampton. To, co usłyszałem, było druzgocące: złamany kręgosłup, obie ręce, barki, łopatki, żebra, zbite płuca, a prawa noga w najgorszym stanie – brakowało 15 cm kości udowej. Lekarze sugerowali amputację. Nie zgodziłem się. Postanowiłem walczyć.
Od tamtego dnia minęły cztery miesiące. Mam za sobą 9 operacji, a wiem, że to jeszcze nie koniec. Moja prawa ręka wymaga kolejnej operacji. Każdy dzień to walka – z bólem, strachem i niepewnością. Ale najważniejsze, co daje mi siłę, to myśl o powrocie do domu, do mojej małej córeczki.
Żeby to się udało, potrzebuję długiej i kosztownej rehabilitacji. Nawet gdy w końcu wrócę, nadal będę potrzebował specjalistycznej opieki. Do tego dochodzi jeszcze jedno wyzwanie: grozi mi utrata domu. Nie mogę pracować – i wiem, że przez wiele miesięcy to się nie zmieni. Każdy dzień to nie tylko walka o zdrowie, ale też o dach nad głową dla mnie i mojej córki.
Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Wsparcie w pokryciu kosztów rehabilitacji, codziennych wydatków i kredytu hipotecznego będzie dla mnie i mojej rodziny ogromnym wsparciem. To jedna z najtrudniejszych walk w moim życiu, ale jestem zdeterminowany, by wrócić do zdrowia i stworzyć bezpieczną, stabilną przyszłość dla siebie i mojej córki. Każda pomoc, nawet najmniejsza, przybliża mnie do tego celu. Wasza życzliwość i hojność mogą realnie odmienić moją sytuację. Z całego serca dziękuję.
Organizer and beneficiary
Marek Wojciechowski
Organizer
Kamil Wojciechowski
Beneficiary