
I need help to give my daughter better future
Hi, my name is Angelika.
I never did such a thing in my life like asking strangers for a help but here I am.
I am in situation from where I cannot find the way out. If it was about me, I woudn't bother but I'm not the one who need a help, it is my daughter.
I believe, I could give her better carefree childhood because right now her life isn't so colorful.
I'm a mother of 3 amazing daughters.
One of them needs a help which I cannot afford. I will fight for her and her childhood.
Zuzanna when she was 2, before learning to speak, she lost all of her front teeth ... they crumbled due to their poor structure. Then when she was 5, under narcosis doctors had to revove teeth that remained plus the remains in the gums after those that crumbled. Her pain and suffering after surgery was indescribable for me as a mother (someone seems to have missed the anesthesia of the gums). Because of that she never learned to speak correctly.
Later my daughter gained a lot of weight. At school she is bullied by kids, because she is "obese", have difficulty with speaking and communicating with the other kids. Then the diagnosis came… hypothyroidism (initial diagnosis) plus tumors on the thyroid gland. Fortunately, the biopsy showed no cancer cells ... the biopsy was another difficult experience. Then there was another diagnosis. It turned out that it was not hypothyroidism, but the complete absence of half of it. She must take the tablets permanently for the rest of her life. Lots of things happened later, including the surgeries.
Zuzia is now 12 years old. She is a shy, withdrawn teenager with many problems. For two years we have been going privately to speech therapy classes and for six months also to a psychologist. Speech therapy does not bring great results because Zuzia not only has badly positioned teeth, but also a gothic palate. All this means that even as a mother I have a huge problem with understanding her speech.
She doesn't have any friends.. Kids at school laughing at her and all her problems which isn't easy for her.
In April, I was able to get a referral to an orthodontist for Zuzia. However, a regular referral for which I have already received a message, you have to wait about 7 years. We don't have that much time.
In 7 years she will be adult already. Her problems growing from year to year. I cannot imagine her being adult and wouldn't be able to communicate with the others..
The nearest practice has valued this aid at £ 3,500. This is the price of the braces themselves. Braces that will allow the preservation of all the teeth that Zuzia has.
The costs are likely to be higher when the post-appointment visit and inspection prices come in. But we will try to deal with it ourselves. It is the most important to start treatment.
Unfortunately we cannot afford it, we have no savings. We do not have good creditworthiness so we cannot even take the loan for this purpose.
All I'm asking is small amounts of money which can help with my daughter's problem. Hopefully we will gather all amout of money and Zuzanna will enjoy better future.
Nigdy w życiu nie prosiłam o pomoc. Wręcz przeciwnie zawsze starałam się pomóc innym tak jak tylko umiałam na przeróżnych zbiórkach. I gdyby sprawa dotyczyła mnie, nigdy bym o nią nie poprosiła. Nie spodziewałam się również, że kiedykowiek życie zmusi mnie do tego by o taką pomoc poprosić…
Ale sprawa dotyczy mojego dziecka- jego zdrowia i w sumie też życia, a raczej jego jakości. I dla niej, dla mojej córki poruszę niebo i ziemię a dumę schowam w kieszeń, byleby zapewnić jej dobrą przyszłość i za kilka lat wejście w dorosłe życie na godnych warunkach.
Mam troje dzieci. Moja średnia córka wiele w życiu przeszła. Życie nigdy jej nie oszczędzało, stawiało przed nią wiele przeszkód. Do tej pory jednak ze wszystkim radziliśmy sobie sami. Dotarliśmy jednak do punktu gdzie system niestety nie jest w stanie nam pomóc a my sami nie mamy ani środków ani możliwości dać jej pomocy, której potrzebuje i na którą w pełni zasługuje.
Proszę chociaż o udostępnianie posta, to też ogromna pomoc
O ZUZI…
Zuza kiedy miała nie całe dwa latka straciła wszystkie przednie ząbki. Z racji złej budowy poprostu wykruszyły się. Było to powodem, że nigdy nie nauczyła się poprawnej wymowy. Jej mowa od zawsze była niezrozumiała, nawet dla nas rodziny, dla mnie jako matki, stanowiło poważny problem zrozumienie jej, odczytanie jej potrzeb, zamiarów, treści, które chciała Nam przekazać.
Kiedy miała 5 lat została wysłana przez dentystkę na zabiegowe usunięcie pozostałości wykruszonych ząbków plus niemal wszystkich pozostałych mleczaków.
Zapadła decyzja o usunięciu łącznie 14 zębów. Chwile po zabiegu okazały się jednymi z najgorszych w moim życiu. Choć nikt do tego się nie przyznał myślę, że w trakcie zabiegu lekarze zapomnieli znieczulić jej dziąsła. Pierwsze pół godziny po przebudzeniu biedna krzyczała w niebogłosy, niczym rozrywane z bólu zwierzę. Z całych sił starałam się utrzymać ją w objęciach i z lejącymi się po policzkach łzami i pękającym na miliard kawałków sercem walczyłam sama ze sobą, żeby nie rozszarpać tych, którzy zgotowali te cierpienie mojemu dziecku. Nie życzę takiego widoku żadnemu rodzicowi. Zuzia była jednak na tyle mała, że po kilku tygodniach zapomniała o przykrych wydarzeniach, zaczęła się znowu uśmiechać, żyć bez bólu. Ja nie zapomniałam. I nigdy nie zapomnę bo takiego widoku zapomnieć się nie da. Nigdy.
Kiedy Zuzia miała około 6-7 lat zaczęła bardzo tyć. Utyła na tyle dużo, że szkoła postanowiła wysłać nas w trybie pilnuj do dietetyka. Nie lekarza, nie na żadne testy, ale do dietetyka. Szczęście sprawiło, że w międzyczasie wylądowaliśmy na wakacjach w Polsce. Tam postanowiłam porobić jej badania. Też zaniepokoił mnie ten przyrost wagi, z tym że dla mnie nie wydawało się to normalne. Zuzia owszem zawsze miała apetyt, ale nie aż taki… Tam też padła pierwsza diagnoza. Niedoczynność tarczycy oraz powstałe na niej guzy. Miałam 24 godziny do wyjazdu z Polski a jedyne co miałam w głowie to słowa lekarza, by jak najszybciej zrobić dziecku biopsje. Przez te kilkadziesiąt godzin działałam jak w amoku. Nie pamiętam znyt wiele z tamtego dnia, ale mój telefon przestawał dzwonić. Dzwoniłam wszędzie gdzie się da, by ustalić biopsje jeszcze przed wyjazdem. Okazało się to trudne, gdyż nie każda praktyka przyjmuje tak małe dzieci. Stał się bud i udało się. Biopsja ustalona na za kilka godzin. Teraz jak wytlumaczyć dziecku, szczególnie tak małemu, że musi przeżyć wbicie w jej szyjkę igłę, że musi być dzielna. Ale ona wytrwała. Jest moją małą wojowniczką, niezniszczalną…. Lekarz już przy biopsji pojnformował nas, że na 90% to jedynie cysty. Po powrocie do anglii babcia pojechała odebrać wyniki biopsji, na szczęście było w nich brak komórek rakowych. Ulga. Ulga nie do opisania. Zaraz zaczęłam załatwiać lekarza tutaj w anglii. Tu diagnoza nieco się zmieniła, gdyż okazało się, że Zuzia po prostu nie ma połowy tarczycy. A leki, które dostała, będzie brała już do końca życia.
W międzyczasie Zuzia miała też operację usunięcia migdałów oraz narośli za komorą nosową, która nie wykluczone, że już od urodzenia powodowała problemy z oddychaniem u niej.
Samo w sobie już to jest dość wiele. Ale historia mojego dziecka ma też drugą stronę. I często wydaje mi się, że to jest ta gorsza strona… Zuzia przez wszystkie te życiowe „przeboje” stała się bardzo zamknięta w sobie. Przestała wyrażać swoje potrzeby, obawy, a często nawet uczucia i troski. Od najmłodszych niemal lat Zuzia była obiektem drwin w szkole i również poza nią. Dzieci to dzieci, nie rozumieją, że słowem można zranić bardziej niż tysiącem ostrzy. Zawsze była wyśmiewana z powodu otyłości, z powodu swojej bardzo złej wymowy oraz swojego wycofania wobec innych. Z biegiem lat zamykała się w sobie coraz bardziej. Zaczęliśmy mieć problem również z jej zachowaniem w domu. Problemy się piętrzyły a ani szkoła ani lekarz rodzinny nie pomagali w podejmowaniu potrzebnych kroków.
Ostatni rok Zuzia spędziła w pierwszej klasie secondary school. I przez cały rok nie powiedziała ani słowa co działo się za zamkniętymi drzwiami szkoły. Co więcej nawet polski nauczyciel, z którym miałam ciągły kontakt w jej sprawie zawiódł i pomimo iż wiedział jak wygląda sytuacja postanowił wszystko zachować dla siebie. Nie potrafię tego zrozumieć niestety. Dzieci robią sobie pośmiewisko zmojej córki, że jest gruba (choć dzięki dietą całej naszej rodziny Zuzia sporo już schudła), że dziwnie mówi, że nikt jej nie rozumie…. Co więcej pada tam też wiele innych, obraźliwych słów, których nawet nie chcę przytaczać… Od pół roku korzystamy prywatnie z pomocy psychologa. I dopiero ta terapia spowodowała, iż moje zamknięte w sobie dzieko zdecydowało się nie tyle ze mną porozmawiać, co napisać do mnie wiadomość jak wygląda jej życie w szkole. Napisała o tych wszystkich wyzwiskach, o odtrąceniu, o braku chociażby jednej osoby, z którą mogłaby dzielić troski szkolne. Na przerwach siedzi sama, słucha wyzwisk pod swoim adresem, jest zupełnie osamotniona, w dodatku poniżana. Złożyłam już papiery do innej szkoły. Nie mam tu na co czekać skoro przez jeden pełny rok nikt nie zrobił dosłownie nic aby jej pomóc, co więcej raz nawet za karę została po lekcjach bo broniąc się przed koeljnymi uwagami kolegów z klasy naruszyła ciszę w klasie….
Od niemal dwóch lat prywatnie korzystamy z Zuzią z pomocy logopedy.
Niestety wyniki nie są zadawalające, gdyż Zuzia ma bardzo dużą wadę zgryzu i podniebienie gotyckie. Wszystko to powoduje, że Zuzia dopóki nie doczeka się aparatu na zęby i ich korekcji, nie będzie nigdy mówiła poprawnie.
W kwietniu siła uzyskałam od „przemiłej” dentystki skierowanie do ortodonty po roku proszenia się o nie. Po wysłaniu listy do organu zarządzającego po kilku dniach pojawiło się światełko w tunelu. Wskoczyło nam przekazanie skierowania do lokalnej praktyki. Szczęścia nie było końca… Przynajmniej tak myślałam. Bo po kilku dniach nasze skierowanie zostało cofnięte na listę oczekujących. Kontakt z kliniką przyniósł mi jedynie informacje, że aktualnie czas oczekiwani na aparat to około 7 lat.
Ja nie mam tyle czasu. Moje dziecko za nie całe 6 lat będzie dorosłe… Jak ona ma wejść w dorosłość nie mogąc nawet zakomunikować swoich uczuć, obaw, potrzeb…
Gdybym tko miała pieniądze poszłabym i od ręki założyłabym jej ten aparat. Ale nie mam takich pieniędzy. Cena samego aparatu to koszt około 3500£. Na kredyt też nic nie dostaniemy, ponieważ ze względu na nasze ciężkie początki w anglii mamy bardzo zlą zdolność kredytową.
Dlatego jesteśmy tu gdzie jesteśmy i prosimy o pomoc.
Nie dla Nas a dla naszego dziecka.
Bo dla niej warto schować dumę w kieszeń, pokonać lęk i poprosić o pomoc.
Za kilka lat chcę spojrzeć jej w oczy i móc powiedzieć, że zrobiłam dla niej wszystko co możliwe….