Lets help me steal more time from cancer
Donation protected
Pomozcie mi wykrasc rakowi jeszcze troche czasu …
witajcie
nazywam sie Ania I od ponad 4 lat choruje na rzadki zlosliwy nowotwor piersi, w tej chwili ewaluowal do stage 4 , czyli jest nieuleczalny …
miesiac temu dowiedzialam sie ze przerzucil sie po raz 4 …
moja historia jest dluga , zawila I na to wyglada ze nie bedzie miala happy endu , chcialabym jednak zeby jeszcze troche potrwala a ja zebym mogla do niej jeszcze dopisac kilka rozdzialow.
Wszystko ma swoj poczatek w 2016 roku, karmiac piersia moja dwu letnia wtedy najmlodsza corke znalazlam w piersi zgrubienie , udalam sie do Gp ale pani doktor mnie zignorowala I odeslala z niczym mowiac ze to zastoj mleczny , kazala masowac I poczekac. Niestety guzek sie powiekszyl ,masowanie nic nie dalo , udalam sie do innego GP . Zostalam w trybie pilnym wyslana do breast clinic w celu sprawdzenia co to jest .
Niestety tam nie uslyszalam dobrych wiesci , najpierw byla wizyta z lekarzem , nastepnie mammografia , usg , odrazu zrobiono biopsje I zawolano mnie jeszcze raz do gabinetu lekarskiego . Tam uslyszalam -masz raka, wiemy to juz dzis biopsja powie nam tylko jaki – swiat runal w jenym momencie . Wracajac do domu plakalam zastanawiajac sie jak ja to powiem mojej rodzinie.
2 czerwca moja najmlodsza corka obchodzila swoje 2 urodzinki , ja mialam spotkanie w szpitalu w celu ustalenia planu I przekazania mi wiesci z czym pozostanie mi sie zmierzyc .
Najpierw uslyszalam ze mam zadkiego zle rokujacego raka
a potem pojechalam do domu zdmuchnac z corka swieczki na torcie
z przyklejonym sztucznym usmiechem , bo przeciez nie moglam sie rozkleic …
potem wszystko polecialo jak rozpedzona kula do demobilu , najgorsze ze na koszmarna kula nawet jak na chwile zwolni niestety nie chce sie zatrzymac.
W trakcie badan okazalo sie ze nie mam jednego guza , ze mam guzy w obu piersiach , rak okazal sie typem metaplastycznym , wieloogniskowym , wysoce hormonozaleznym
Leczenie rozpoczelo sie od chemioterapi, bardzo agresywnej , do tego stopnia ze ladowalam w szpitalu po kazdej z sepsa neutropeniczna ledwo uchodzac z zyciem , podczas chemi z 3 guzow, ktore pierwotnie znaleziono, zrobilo sie 6 I kazdy podwoil swoja wielkosc
powiedzialam wiec dosc ! Odmowilam dalzej chemi . Moj pan doktor oznajmil mi ze jesli nie bede kontynuowac chemi to mam co najwyzej 6 mies zycia , odparlam ze coz to moje zycie , wyszlam z gabinetu I nigdy wiecej nie wrocilam do tego lekarza . Niestety zupelnie inny lekarz potwierdzil to samo , rak zadki , bardzo zlosliwy , pol roku zycia .
Poprosilam o spotkanie z chirurgiem I ustalenie daty operacji
24 sierpnia usunieto mi obie piersi
jak sie okazalo jeden z guzow ktory urosl az do 6,5 cm to nie byl jeden guzek ale zlepek ogromnej ilsci guzow ktorych nawet nie liczono tyle ich bylo , kazdy rowniez byl osobnym tworem I zyl swoim zyciem . Okazalo sie ze to rowniez rak lekooporny .
Podczas mastektomi usunieto mi rowniez wartownicze wezly chlonne z obu stron , niestety z prawej strony byl juz przezyt do wezlow , w zwiazku z tym w listopadzie odbyla sie kolejna operacja usuniecia calego pietra wezlow , poniewaz lekarze nie byli pewni czy juz byl tylko w pierwszy czy jeszcze dalej .
Nie bylo wiecej guzow , na zawsze uszkodzono mi wiec uklad limfatyczny a co za tym idzie odpornosciowy . W wyniku zlej opieki pooperacyjnej niestety wywiazala sie infekcja I sepsa, ledwie uszlam z zyciem...
Nowa pani doktor podjela probe leczenia hormonoterapia , niestety moje cialo odmowilo wspolpracy I w wyniku powaznych skutkow ubocznych ja odmowilam czesci leczenia a pani doktor nie zdecydowala sie podac reszty .
I tu wydawaloby sei ze moja historia bedzie miec happy end …
zaczelam intensywne leczenie alternatywne , polegajace na oczyszczaniu organizmu I wzmacnianiu ukladu odpornosciowego , udowodnilam ze pol roku ktore dawali mi lekarze to bzdura !
do szpitala jezdzilam na kontrole co 3 mies I na intensywna rehabilitacje po mastektomi , ktora zle wykonana powodowala mnostwo problemow .
Po roku moja onkolog odwazyla sie powiedziec ze jestem cancer free I bylo tak przez 1,5 roku
niestety bardzo bolal mnie kregoslup w jednym miejscu a ze fizjoterapeuci nie mieli pomyslu dlaczego postanowilam poprosic o przypieszona wizyte u onkologa.
Okazalo sie po bardzo szybko zrobionym skanie ze to przerzut
oligometastatic w T1-przerzut pojedynczy – potwierdzil to pET scan
okazalo sie ze w zwiazku z tym ze taki przerzut jest bardzo zadki , daje nadzieje na usuniecie go przez cyberknife w ramach core study , oczywiccie zgodzilam sie
moja radosc nie trwala jednak dlugo …
bardzo dokladny mri skan calego kregoslupa pokazal kolejne przerzuty w kregach ledzwiowych
zaproponowano mi tylko radioterapie paliatywna , ktorej odmowilam
zgodzilam sie namowiona przez lekarza na denosumab ktory przez skutki uboczne polozyl mnie na dwa tyg do szpitala a potem na 3 mies do lozka
podziekowalam za takie leczenie …
doktor z reserch chciala mnie namowic jeszcze na palbocyclib ale nie zgodzilam sie z czym zgodzila sie moja onkolog ze to lek nie dla mnie ze wzgledu na chemioodpornosc
sprobowalismy hormonoterapi
tym razem zoladex zadzialal , dolaczono takze inny lek , anastrozole ktory niestety w grudniu 2018 roku wywolal u mnie udar
lek oczywiscie odstawiony I nie kontynuujemy
przez ten rok guzy w kregoslupie raz malaly raz rosly . Oprocz zoladexu ktory byl moja jedyna opcja caly czas sie suplementowalam I wdrazalam rozne terapie alternatywne , im wiecej ich bylo tym lepsze rezultaty osiagalam , bo guzy byly stabilne a choroba sie nie rozwijala .
W kwietniu 2019 po wielki peryperiach w koncu doczekalam sie poprawkowej operacji piersi , wymieniono mi implanty I zalozona je inna metoda , dzieki temu skonczyly sie moje problemy z bolem rak , w klatce piersiowej I kregosupa . Troche odzylam.
Niestety nie na dlugo bo w listopadzie 2019 r zamykajac okno zlamalam sobie kregoslup
w kregu T1 guz siegnal wielkosc 1,5 cm I zezarl polowe kosci a krag sie poprostu zalamal , tydzien spedzilam w szpitalu czekajac na operacje .
operacja sie udala , usunieto caly krag , zalozono mi tytanowa klatke w miejsce kregu I przytwierdzono ja srubami to kosci kregoslupa .
Kregoslup uratowany , niestety nieopatrznosc lekarza operujacego doprowadzila do problemow z przelykaniem, I mowieniem poniewaz podczasoperacji uszkodzono mi strune glosowa spedzilam traumatyczny tydzien w szpitalu , I do dzisiaj normalnie nie jem . Niestety moja szansa na zbadanie guza z kosci czy nie zmienil parametrow tez legla w gruzach bo lekarz operujacy zamiast wyslac go do badania wyrzucil go do kosza!Perypeti bylo duzo wiecej ale jakbym chciala wszystko opisac wyszla by z tego spora ksiazka niestety .
3 mies rekonwalescencji I znow moge chodzic !
W trakcie kolejnych badan poprosilam moja onkolog o zrobienie powtornej scyntygrafi kosci bo niepokoily mnie guzki ktore od jakiegos czasu rosly na mojej glowie I w innych miejscach .
Niestety nie bylam zaskoczona jej wynikiem okazalo sie ze oprocz tego ze w co drugim kregu w kregoslupie jest rak to jest on rowniez prawie we wszystkich kosciach , ogladajac obrazek z badania skonczylam liczyc na 30 guzie I stwierdzialm ze chyba dalej nie chce wiedziec ile tego jest . Rozsypalo sie po calym kosscu , mam przerzuty w kosciach miednicy , biodrach , zebrach , obojczykach , kosiach udowych I ramiennych I niestety w kosciach czaszki rowniez...
To bylo jak uderzenie mlotkiem w glowe ….
a Potem okazalo sie ze mam ucisk na rdzen kregowy I grozi mi czterokonczynowy paraliz …
po kilkunasty tyg koszmarnego bolu w ramieniu , lopatce I rece , dretwieniu reki , kilku wizytach na A&E , odeslaniu mnie przez neurochirurga z niczym bo wymowka byl panujacy juz “covid” , w koncu trafilam na onkologie , zrobiony mri skan pokazal spory naciek , ktory jak sie okazalo zostal po operacji , tylko lekarz zapomnial mi o tym powiedziec ze nie usunal wszystkiego , I urosl tak bardzo ze zaczal uciskac rdzen. Jedyna opcja po tym jak neurochirurg odmowil operaacji , byla radioterapia. Radioterapia przed ktora tak bardzo sie bronilam, ale tu nie bylo wyboru albo to albo paraliz I do konca zycia patrzenie w sufit .
5 sesji wykonanych na cito , skutki powalily mnie na kilka dobrych tygodni , pogorszyly sprawe z moimi problemami z jedzeniem ale finalnie skan kontrolny pokazal ze naciek sie zmniejszyl, ciagle jest ale na kosci I nie uciska rdzenia a ja chodze I mam znow sprawna reke.
Ucieszylam sie ze jest stabilnie , ze jest nadzieja na kolejne pare lat …
w miedzyczasie moja onkolog znalazla dla mnie opcje badan w kierunku terapi celowanych , darmowa opcje , badania wykonala fundation One w Ameryce
ale Kolejna moja radosc nie trwala niestety zbyt dlugo .
Oslablam , nie mialam sily chodzic nawet po mieszkaniu , zglosilam se do onkolog proszac o badanie krwi , przez 6 tyg powarzalismy badania ktore lacznie z porownaniem obrazu z mri skanu wykazaly infiltracje szpiku kostego , czyli rak poraz kolejny przerzucil sie ale tym razem do szpiku I niszczy moja krew .Niestety moze to byc skutek radioterapi ktora wykonana byla na kregoslup
I w tym calym zamieszaniu okazalo sie z Foundation One znalazla dla mnie
trzy terapie celowane , sa to hormonoterapie , teoretycznie nalepsze terapie dla raka hormonozaleznego, dwie sa dostepne na nhs jedna jesli bym sie na nia zdecydowala musialabym za nia zaplacic , szkopul w tym ze dopoki nie pozbedziemy sie raka z mojego szpiku nie moge zaczac hormonoterapi.
Trzy tyg temu w zwiazku z bardzo silna anemia otrzymalam transfuzje krwi I rozpoczelismy chemioterapie
tak ! Chemioterapie
a to dlatego ze jesli nie chemioterapia ktora wedle mojej onkolog daje mi 70% szansy ze zabije komorki rakowe w szpiku to druga opcja to trumna …
przykra prawda ale jesli odmowilabym chemi moja onkolog wypisalaby papiery na end of life care do hospicjum
nie chce sie zastanawiac kiedys czy odmawiajac chemi odmowilam sobie szansy na zycie wiec decyzja byla trudna ale opcja tylko jedna
czy podziala tego nie wiemy , mamy tylko nadzieje ze tak wlasnie bedzie
chemia ma zabic komorki rakowe w szpiku
po pierwszej plytki z 60 podniosly sie do 89
po drugiej zjechaly w dol do 40
trzecia chemia wisiala na wlosku jednak moja onkolog kazala ja podac
piatek bedzie decyzyjny
jesli plytki znow polecialy w dol czeka mnie kolejna transfuzja krwi I przerwa w podawaniu chemi
jesli poszly w gore bedziemy kontynuowac
zyje w niewiadomej...
dzis idac do onkolog zastanawialam sie co uslysze , czy jeszcze jest nadzieja czy bede musiala podpisac papiery na end of life care ?
Jesli chemia podziala mam szanse na hormonoterapie ktora moze mi dac kilka kolejnych lat zycia
jesli nie podziala nie chce myslec …
za poltorej roku moj syn sie zeni
chcialabym ze wszelkich sil wykrasc rakowi tyle czasu zeby tego dnia doczekac
moja najmlodsza corka ma tylko 6 lat …
mam rocznego wnuka …
chce zyc !
Skad ta zbiorka ?
A stad ze gdyby nie suplementacja I terapie alternatywne, ktorymi sie od 4 lat wspomagam dawno by mnie juz nie bylo
chemia nie zalatwia sprawy
wciaz musze wspierac swoja odpornosc , a teraz przede wszystkim robic wszystko by parametry krwi rosly
oczyszcac organizm po kolejnych terapiach I lekarstwach ktore maja koszmarne dla organizmu skutki uboczne
to rowniez ogromna pomoc w walce z bolem
tak... zrakowaciale kosci bardzo bola
masci , ziola , olej cbd I wiele innych rzeczy pomagaja mi ten bol zredukowac
pomagaja w tym zeby nie poddac sie depresji
pomagaja latwiej zyc I zyc wogole
przez ten czas ogrom ludzi o dobrym sercu mnie wspomagal, to dzieki Wam wciaz tutaj jestem, oprocz pieniedzy dajecie mi rowniez nadzieje
a ona jest kluczowa by sie nie poddac
bo dopoki glowa jest podniesiona to organizm walczy z calych sil
Choroba nowotworowa dokonala wielkiego spustoszenia w moim ciele
metastatic cancer jest nieuleczalny
lekarze jesli maja pomysly , to sa to wciaz tylko proby I experymenty
ale wciaz licze na to ze kazda proba , kazdy pomysl da mi choc kilka kolejnych miesiecy
walcze z czasem chcac wykrasc go rakowi jak najwiecej …
za zebrane pieniadze oplacam terapie u naturopatki , refleksologie, zakup ziol , witamin , suplementow , oleju cbd , masci przeciwbolowych .
Za kazda pomoc jestem niezmiernie wdzieczna
czas jest dla mnie dzisiaj najwieksza wartoscia
I okazuje sie ze czasem mozna go siebie kupic
I oby dalo sie kupic jak najwiecej
sciskam Was mocno
Ania
p.s. Moja poprzednia zbiorka stworzona przez moja przyjaciolke Beate zostala usunieta przez gofundme, platforma zmienila firme rozliczajaca wplaty i trzeba bylo dokonac powtornej weryfikacji a w wyniku jakiegos bledu nie moglismy niestety tej weryfikacji dokonac
witajcie
nazywam sie Ania I od ponad 4 lat choruje na rzadki zlosliwy nowotwor piersi, w tej chwili ewaluowal do stage 4 , czyli jest nieuleczalny …
miesiac temu dowiedzialam sie ze przerzucil sie po raz 4 …
moja historia jest dluga , zawila I na to wyglada ze nie bedzie miala happy endu , chcialabym jednak zeby jeszcze troche potrwala a ja zebym mogla do niej jeszcze dopisac kilka rozdzialow.
Wszystko ma swoj poczatek w 2016 roku, karmiac piersia moja dwu letnia wtedy najmlodsza corke znalazlam w piersi zgrubienie , udalam sie do Gp ale pani doktor mnie zignorowala I odeslala z niczym mowiac ze to zastoj mleczny , kazala masowac I poczekac. Niestety guzek sie powiekszyl ,masowanie nic nie dalo , udalam sie do innego GP . Zostalam w trybie pilnym wyslana do breast clinic w celu sprawdzenia co to jest .
Niestety tam nie uslyszalam dobrych wiesci , najpierw byla wizyta z lekarzem , nastepnie mammografia , usg , odrazu zrobiono biopsje I zawolano mnie jeszcze raz do gabinetu lekarskiego . Tam uslyszalam -masz raka, wiemy to juz dzis biopsja powie nam tylko jaki – swiat runal w jenym momencie . Wracajac do domu plakalam zastanawiajac sie jak ja to powiem mojej rodzinie.
2 czerwca moja najmlodsza corka obchodzila swoje 2 urodzinki , ja mialam spotkanie w szpitalu w celu ustalenia planu I przekazania mi wiesci z czym pozostanie mi sie zmierzyc .
Najpierw uslyszalam ze mam zadkiego zle rokujacego raka
a potem pojechalam do domu zdmuchnac z corka swieczki na torcie
z przyklejonym sztucznym usmiechem , bo przeciez nie moglam sie rozkleic …
potem wszystko polecialo jak rozpedzona kula do demobilu , najgorsze ze na koszmarna kula nawet jak na chwile zwolni niestety nie chce sie zatrzymac.
W trakcie badan okazalo sie ze nie mam jednego guza , ze mam guzy w obu piersiach , rak okazal sie typem metaplastycznym , wieloogniskowym , wysoce hormonozaleznym
Leczenie rozpoczelo sie od chemioterapi, bardzo agresywnej , do tego stopnia ze ladowalam w szpitalu po kazdej z sepsa neutropeniczna ledwo uchodzac z zyciem , podczas chemi z 3 guzow, ktore pierwotnie znaleziono, zrobilo sie 6 I kazdy podwoil swoja wielkosc
powiedzialam wiec dosc ! Odmowilam dalzej chemi . Moj pan doktor oznajmil mi ze jesli nie bede kontynuowac chemi to mam co najwyzej 6 mies zycia , odparlam ze coz to moje zycie , wyszlam z gabinetu I nigdy wiecej nie wrocilam do tego lekarza . Niestety zupelnie inny lekarz potwierdzil to samo , rak zadki , bardzo zlosliwy , pol roku zycia .
Poprosilam o spotkanie z chirurgiem I ustalenie daty operacji
24 sierpnia usunieto mi obie piersi
jak sie okazalo jeden z guzow ktory urosl az do 6,5 cm to nie byl jeden guzek ale zlepek ogromnej ilsci guzow ktorych nawet nie liczono tyle ich bylo , kazdy rowniez byl osobnym tworem I zyl swoim zyciem . Okazalo sie ze to rowniez rak lekooporny .
Podczas mastektomi usunieto mi rowniez wartownicze wezly chlonne z obu stron , niestety z prawej strony byl juz przezyt do wezlow , w zwiazku z tym w listopadzie odbyla sie kolejna operacja usuniecia calego pietra wezlow , poniewaz lekarze nie byli pewni czy juz byl tylko w pierwszy czy jeszcze dalej .
Nie bylo wiecej guzow , na zawsze uszkodzono mi wiec uklad limfatyczny a co za tym idzie odpornosciowy . W wyniku zlej opieki pooperacyjnej niestety wywiazala sie infekcja I sepsa, ledwie uszlam z zyciem...
Nowa pani doktor podjela probe leczenia hormonoterapia , niestety moje cialo odmowilo wspolpracy I w wyniku powaznych skutkow ubocznych ja odmowilam czesci leczenia a pani doktor nie zdecydowala sie podac reszty .
I tu wydawaloby sei ze moja historia bedzie miec happy end …
zaczelam intensywne leczenie alternatywne , polegajace na oczyszczaniu organizmu I wzmacnianiu ukladu odpornosciowego , udowodnilam ze pol roku ktore dawali mi lekarze to bzdura !
do szpitala jezdzilam na kontrole co 3 mies I na intensywna rehabilitacje po mastektomi , ktora zle wykonana powodowala mnostwo problemow .
Po roku moja onkolog odwazyla sie powiedziec ze jestem cancer free I bylo tak przez 1,5 roku
niestety bardzo bolal mnie kregoslup w jednym miejscu a ze fizjoterapeuci nie mieli pomyslu dlaczego postanowilam poprosic o przypieszona wizyte u onkologa.
Okazalo sie po bardzo szybko zrobionym skanie ze to przerzut
oligometastatic w T1-przerzut pojedynczy – potwierdzil to pET scan
okazalo sie ze w zwiazku z tym ze taki przerzut jest bardzo zadki , daje nadzieje na usuniecie go przez cyberknife w ramach core study , oczywiccie zgodzilam sie
moja radosc nie trwala jednak dlugo …
bardzo dokladny mri skan calego kregoslupa pokazal kolejne przerzuty w kregach ledzwiowych
zaproponowano mi tylko radioterapie paliatywna , ktorej odmowilam
zgodzilam sie namowiona przez lekarza na denosumab ktory przez skutki uboczne polozyl mnie na dwa tyg do szpitala a potem na 3 mies do lozka
podziekowalam za takie leczenie …
doktor z reserch chciala mnie namowic jeszcze na palbocyclib ale nie zgodzilam sie z czym zgodzila sie moja onkolog ze to lek nie dla mnie ze wzgledu na chemioodpornosc
sprobowalismy hormonoterapi
tym razem zoladex zadzialal , dolaczono takze inny lek , anastrozole ktory niestety w grudniu 2018 roku wywolal u mnie udar
lek oczywiscie odstawiony I nie kontynuujemy
przez ten rok guzy w kregoslupie raz malaly raz rosly . Oprocz zoladexu ktory byl moja jedyna opcja caly czas sie suplementowalam I wdrazalam rozne terapie alternatywne , im wiecej ich bylo tym lepsze rezultaty osiagalam , bo guzy byly stabilne a choroba sie nie rozwijala .
W kwietniu 2019 po wielki peryperiach w koncu doczekalam sie poprawkowej operacji piersi , wymieniono mi implanty I zalozona je inna metoda , dzieki temu skonczyly sie moje problemy z bolem rak , w klatce piersiowej I kregosupa . Troche odzylam.
Niestety nie na dlugo bo w listopadzie 2019 r zamykajac okno zlamalam sobie kregoslup
w kregu T1 guz siegnal wielkosc 1,5 cm I zezarl polowe kosci a krag sie poprostu zalamal , tydzien spedzilam w szpitalu czekajac na operacje .
operacja sie udala , usunieto caly krag , zalozono mi tytanowa klatke w miejsce kregu I przytwierdzono ja srubami to kosci kregoslupa .
Kregoslup uratowany , niestety nieopatrznosc lekarza operujacego doprowadzila do problemow z przelykaniem, I mowieniem poniewaz podczasoperacji uszkodzono mi strune glosowa spedzilam traumatyczny tydzien w szpitalu , I do dzisiaj normalnie nie jem . Niestety moja szansa na zbadanie guza z kosci czy nie zmienil parametrow tez legla w gruzach bo lekarz operujacy zamiast wyslac go do badania wyrzucil go do kosza!Perypeti bylo duzo wiecej ale jakbym chciala wszystko opisac wyszla by z tego spora ksiazka niestety .
3 mies rekonwalescencji I znow moge chodzic !
W trakcie kolejnych badan poprosilam moja onkolog o zrobienie powtornej scyntygrafi kosci bo niepokoily mnie guzki ktore od jakiegos czasu rosly na mojej glowie I w innych miejscach .
Niestety nie bylam zaskoczona jej wynikiem okazalo sie ze oprocz tego ze w co drugim kregu w kregoslupie jest rak to jest on rowniez prawie we wszystkich kosciach , ogladajac obrazek z badania skonczylam liczyc na 30 guzie I stwierdzialm ze chyba dalej nie chce wiedziec ile tego jest . Rozsypalo sie po calym kosscu , mam przerzuty w kosciach miednicy , biodrach , zebrach , obojczykach , kosiach udowych I ramiennych I niestety w kosciach czaszki rowniez...
To bylo jak uderzenie mlotkiem w glowe ….
a Potem okazalo sie ze mam ucisk na rdzen kregowy I grozi mi czterokonczynowy paraliz …
po kilkunasty tyg koszmarnego bolu w ramieniu , lopatce I rece , dretwieniu reki , kilku wizytach na A&E , odeslaniu mnie przez neurochirurga z niczym bo wymowka byl panujacy juz “covid” , w koncu trafilam na onkologie , zrobiony mri skan pokazal spory naciek , ktory jak sie okazalo zostal po operacji , tylko lekarz zapomnial mi o tym powiedziec ze nie usunal wszystkiego , I urosl tak bardzo ze zaczal uciskac rdzen. Jedyna opcja po tym jak neurochirurg odmowil operaacji , byla radioterapia. Radioterapia przed ktora tak bardzo sie bronilam, ale tu nie bylo wyboru albo to albo paraliz I do konca zycia patrzenie w sufit .
5 sesji wykonanych na cito , skutki powalily mnie na kilka dobrych tygodni , pogorszyly sprawe z moimi problemami z jedzeniem ale finalnie skan kontrolny pokazal ze naciek sie zmniejszyl, ciagle jest ale na kosci I nie uciska rdzenia a ja chodze I mam znow sprawna reke.
Ucieszylam sie ze jest stabilnie , ze jest nadzieja na kolejne pare lat …
w miedzyczasie moja onkolog znalazla dla mnie opcje badan w kierunku terapi celowanych , darmowa opcje , badania wykonala fundation One w Ameryce
ale Kolejna moja radosc nie trwala niestety zbyt dlugo .
Oslablam , nie mialam sily chodzic nawet po mieszkaniu , zglosilam se do onkolog proszac o badanie krwi , przez 6 tyg powarzalismy badania ktore lacznie z porownaniem obrazu z mri skanu wykazaly infiltracje szpiku kostego , czyli rak poraz kolejny przerzucil sie ale tym razem do szpiku I niszczy moja krew .Niestety moze to byc skutek radioterapi ktora wykonana byla na kregoslup
I w tym calym zamieszaniu okazalo sie z Foundation One znalazla dla mnie
trzy terapie celowane , sa to hormonoterapie , teoretycznie nalepsze terapie dla raka hormonozaleznego, dwie sa dostepne na nhs jedna jesli bym sie na nia zdecydowala musialabym za nia zaplacic , szkopul w tym ze dopoki nie pozbedziemy sie raka z mojego szpiku nie moge zaczac hormonoterapi.
Trzy tyg temu w zwiazku z bardzo silna anemia otrzymalam transfuzje krwi I rozpoczelismy chemioterapie
tak ! Chemioterapie
a to dlatego ze jesli nie chemioterapia ktora wedle mojej onkolog daje mi 70% szansy ze zabije komorki rakowe w szpiku to druga opcja to trumna …
przykra prawda ale jesli odmowilabym chemi moja onkolog wypisalaby papiery na end of life care do hospicjum
nie chce sie zastanawiac kiedys czy odmawiajac chemi odmowilam sobie szansy na zycie wiec decyzja byla trudna ale opcja tylko jedna
czy podziala tego nie wiemy , mamy tylko nadzieje ze tak wlasnie bedzie
chemia ma zabic komorki rakowe w szpiku
po pierwszej plytki z 60 podniosly sie do 89
po drugiej zjechaly w dol do 40
trzecia chemia wisiala na wlosku jednak moja onkolog kazala ja podac
piatek bedzie decyzyjny
jesli plytki znow polecialy w dol czeka mnie kolejna transfuzja krwi I przerwa w podawaniu chemi
jesli poszly w gore bedziemy kontynuowac
zyje w niewiadomej...
dzis idac do onkolog zastanawialam sie co uslysze , czy jeszcze jest nadzieja czy bede musiala podpisac papiery na end of life care ?
Jesli chemia podziala mam szanse na hormonoterapie ktora moze mi dac kilka kolejnych lat zycia
jesli nie podziala nie chce myslec …
za poltorej roku moj syn sie zeni
chcialabym ze wszelkich sil wykrasc rakowi tyle czasu zeby tego dnia doczekac
moja najmlodsza corka ma tylko 6 lat …
mam rocznego wnuka …
chce zyc !
Skad ta zbiorka ?
A stad ze gdyby nie suplementacja I terapie alternatywne, ktorymi sie od 4 lat wspomagam dawno by mnie juz nie bylo
chemia nie zalatwia sprawy
wciaz musze wspierac swoja odpornosc , a teraz przede wszystkim robic wszystko by parametry krwi rosly
oczyszcac organizm po kolejnych terapiach I lekarstwach ktore maja koszmarne dla organizmu skutki uboczne
to rowniez ogromna pomoc w walce z bolem
tak... zrakowaciale kosci bardzo bola
masci , ziola , olej cbd I wiele innych rzeczy pomagaja mi ten bol zredukowac
pomagaja w tym zeby nie poddac sie depresji
pomagaja latwiej zyc I zyc wogole
przez ten czas ogrom ludzi o dobrym sercu mnie wspomagal, to dzieki Wam wciaz tutaj jestem, oprocz pieniedzy dajecie mi rowniez nadzieje
a ona jest kluczowa by sie nie poddac
bo dopoki glowa jest podniesiona to organizm walczy z calych sil
Choroba nowotworowa dokonala wielkiego spustoszenia w moim ciele
metastatic cancer jest nieuleczalny
lekarze jesli maja pomysly , to sa to wciaz tylko proby I experymenty
ale wciaz licze na to ze kazda proba , kazdy pomysl da mi choc kilka kolejnych miesiecy
walcze z czasem chcac wykrasc go rakowi jak najwiecej …
za zebrane pieniadze oplacam terapie u naturopatki , refleksologie, zakup ziol , witamin , suplementow , oleju cbd , masci przeciwbolowych .
Za kazda pomoc jestem niezmiernie wdzieczna
czas jest dla mnie dzisiaj najwieksza wartoscia
I okazuje sie ze czasem mozna go siebie kupic
I oby dalo sie kupic jak najwiecej
sciskam Was mocno
Ania
p.s. Moja poprzednia zbiorka stworzona przez moja przyjaciolke Beate zostala usunieta przez gofundme, platforma zmienila firme rozliczajaca wplaty i trzeba bylo dokonac powtornej weryfikacji a w wyniku jakiegos bledu nie moglismy niestety tej weryfikacji dokonac
Organizer
Anna Drozdz
Organizer
England
Begin your fundraising journey