Anna's fight with the cancer
Donation protected
My name is Anna and Im 36 yrs old. Five months ago I was diagnosed with a malignant tumor. I am from Poland, and for the past three years I have lived in Ireland. I am single parent after a divorce and I have a beautiful 9 yrs old daughter who lives with me.
After visit in Galway hospital, in City where I live I was referred to Dublin for operation. Because the tumor was very big (12,5 cm) the doctors didn’t gave me guarantee that I will make it. I had to think about my child so I decided to start my treatment in Poland.
Unfortunately this was not successful. In June I was told that in Germany, there is a Clinic which can help people like me with natural methods to stop the tumour growing which was already 17.5cm. My condition was very bad. All the treatment In Germany I payed myself with the help of my family. This cancer is very advanced so we have already spent € 8,000 and didn’t bring expect results. It was still growing.
I also began the chemo therapy but it wasn’t strong enough. Head of this Clinic recommended the specialist in Frankfurt, who applied the chemo directly to the tumour. This is the only solution I have left.
In August I visited him for my first operation which was done very professional but caused me a lot of pain after. It cost € 3,800. Next appointment was one month after. MRI and CT scan showed good results. The tumor had stopped growing and has shrinking so was smaller by 5%.
It was a great news for me! The Doctor was also happy with results and he said that it will be on long way before we will get expected result.
The tumor is succession of infection by virus HCV which I got when I was little after blood transfusion. I’m not a rich person and the cost of this treatment is way over my financial capabilities.
I am asking for help because I really wish to survive for my daughter, who has only me. I am trying to raise money to cover my medical cost which will be ongoing for the seeable future.
Maybe I will be lucky and I will be able to finish my treatment. This is where My story ends.
Thank you for taking the time to read this.
Jestem Ania i mam 36 lat. Pięć miesiecy temu zdjagnozowali u mnie guza złośliwego wątroby.Pochodzę z Polski i od trzech lat mieszkam w Irlandi. Jestem samotną matką po rozwodzie i mam na utrzymaniu dziewięcioletnią córeczkę.
Po pobycie w szpitalu w Galway, w mieście którym mieszkam, wyjechałam do Polski żeby tam szukać ratunku. Niestety guz był tak duży (12,5cm), że jedyną alternatywą była operacja. Lekarze nie dawali mi żadnej gwarancji że opercja się uda. Musiałam myśleć o moim dziecku i nie chciałam służyć jako królik doświadczalny wiec zrezygnowałam z leczenia w Polsce.
W czerwcu dowiedziałam się, że w niemczech jest klinika która naturalnymi metodami potrafi zachamować rozwój nowotworu, kótry miał już 17,5 cm. Czułam sie coraz grzej.
Wyjechałam na własny koszt do niemiec i z pomocą rodziny opłaciłam pobyt w wysokości 8000 euro, która niestety nie przyniosła oczekiwanych rezultatów mimo iż dodatkowo zaplikowano mi chemię. Ordynator kliniki polecił mi jednak lekarza w Frankfurcie który wstrzykuje chemię bezpośrednio do guza. Był to jedyny ratunek dla mnie.
W sierpniu pojechałam na pierwszy zabieg który bardzo ciężko przeżyłam. Zabieg kosztował jednorazowo 3.800 euro. Następny termin wyznaczono mi za miesiąc na wrzesień. Po następnym badaniu i USG przed zabiegiem okazało się że guz już nie rośnie i zmniejszył sie o 5%. Była to dla mnie wspaniała wiadomość. Lekarz również był zadowolony z przebiegu kuracji i oświadczył jednak że daleka droga przede mna.
Nowotwór jest następstwem zarażenia mnie w dzieciństwie przy transfuzji krwi wirusem HCV.
Nie pochodzę z bogatej rodziny wiec koszty leczenia przewyższają moje możliwości finansowe.
Proszę o pomoc bo bardzo chciałabym wyzdrowieć dla mojej córeczki króra ma tylko mnie.
Wiem że pomagacie różnym ludziom w podobnych sytułacjach, to może ja też będę miała szczęście dokończyć moją terapie dzieki waszej pomocy.
Dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie mojej histori.
After visit in Galway hospital, in City where I live I was referred to Dublin for operation. Because the tumor was very big (12,5 cm) the doctors didn’t gave me guarantee that I will make it. I had to think about my child so I decided to start my treatment in Poland.
Unfortunately this was not successful. In June I was told that in Germany, there is a Clinic which can help people like me with natural methods to stop the tumour growing which was already 17.5cm. My condition was very bad. All the treatment In Germany I payed myself with the help of my family. This cancer is very advanced so we have already spent € 8,000 and didn’t bring expect results. It was still growing.
I also began the chemo therapy but it wasn’t strong enough. Head of this Clinic recommended the specialist in Frankfurt, who applied the chemo directly to the tumour. This is the only solution I have left.
In August I visited him for my first operation which was done very professional but caused me a lot of pain after. It cost € 3,800. Next appointment was one month after. MRI and CT scan showed good results. The tumor had stopped growing and has shrinking so was smaller by 5%.
It was a great news for me! The Doctor was also happy with results and he said that it will be on long way before we will get expected result.
The tumor is succession of infection by virus HCV which I got when I was little after blood transfusion. I’m not a rich person and the cost of this treatment is way over my financial capabilities.
I am asking for help because I really wish to survive for my daughter, who has only me. I am trying to raise money to cover my medical cost which will be ongoing for the seeable future.
Maybe I will be lucky and I will be able to finish my treatment. This is where My story ends.
Thank you for taking the time to read this.
Jestem Ania i mam 36 lat. Pięć miesiecy temu zdjagnozowali u mnie guza złośliwego wątroby.Pochodzę z Polski i od trzech lat mieszkam w Irlandi. Jestem samotną matką po rozwodzie i mam na utrzymaniu dziewięcioletnią córeczkę.
Po pobycie w szpitalu w Galway, w mieście którym mieszkam, wyjechałam do Polski żeby tam szukać ratunku. Niestety guz był tak duży (12,5cm), że jedyną alternatywą była operacja. Lekarze nie dawali mi żadnej gwarancji że opercja się uda. Musiałam myśleć o moim dziecku i nie chciałam służyć jako królik doświadczalny wiec zrezygnowałam z leczenia w Polsce.
W czerwcu dowiedziałam się, że w niemczech jest klinika która naturalnymi metodami potrafi zachamować rozwój nowotworu, kótry miał już 17,5 cm. Czułam sie coraz grzej.
Wyjechałam na własny koszt do niemiec i z pomocą rodziny opłaciłam pobyt w wysokości 8000 euro, która niestety nie przyniosła oczekiwanych rezultatów mimo iż dodatkowo zaplikowano mi chemię. Ordynator kliniki polecił mi jednak lekarza w Frankfurcie który wstrzykuje chemię bezpośrednio do guza. Był to jedyny ratunek dla mnie.
W sierpniu pojechałam na pierwszy zabieg który bardzo ciężko przeżyłam. Zabieg kosztował jednorazowo 3.800 euro. Następny termin wyznaczono mi za miesiąc na wrzesień. Po następnym badaniu i USG przed zabiegiem okazało się że guz już nie rośnie i zmniejszył sie o 5%. Była to dla mnie wspaniała wiadomość. Lekarz również był zadowolony z przebiegu kuracji i oświadczył jednak że daleka droga przede mna.
Nowotwór jest następstwem zarażenia mnie w dzieciństwie przy transfuzji krwi wirusem HCV.
Nie pochodzę z bogatej rodziny wiec koszty leczenia przewyższają moje możliwości finansowe.
Proszę o pomoc bo bardzo chciałabym wyzdrowieć dla mojej córeczki króra ma tylko mnie.
Wiem że pomagacie różnym ludziom w podobnych sytułacjach, to może ja też będę miała szczęście dokończyć moją terapie dzieki waszej pomocy.
Dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie mojej histori.
Organizer
Anna Hobot Bures
Organizer
